Powrót i wylot...
Komentarze: 5
No i powrócilem, niestety ostatnio nie mialem czasu na pisanie, praca, wyjazd Macka.. No i wlasnie, Maciek, pojechal dzis o 3 ciej w nocy do Londynu, znaczy sie polecial. Jest 13.30 a ja jeszcze nie mam od niego zadznej wiadomosci. Zostal mnie na swoich wlosciach, wraz z kotem. Widzialem ze w nocy nawet i kot chodzil jakos zestresowany i przygnebiony. A ja? A ja siedzie znow ! w pracy. Teoretycznie nie wrocilismy do siebie, ale jakos strzasznie mi smutno i zal. Bynajmniej teoretycznie pojechal na 3 m-ce, a pozniej zobaczmy. Wiem/zakladam ze jesli wroci lub tam zostanie to my juz nie bedziemy razem (nie problem kogos tam poznac, a mowiac szczerze to nawet i latwiej niz u nas). Najbardziej rozbawilo mnie i jednoczenie zabolalo ze Maciek, mowil ze mnie kocha wciaz, ale nie za bardzo chcial rozmawiac o swojej wizji naszej wspolnej przyszlosci.. a ja mimo wszystkich "zlych rzeczy" jakie byly miedzy nami, wciaz go kocham. No i wlasnie dostalem telefon. Maciek dotarl.. Wiec w sumie okej. No nic. zmykam dalej do pracy (na szczecie koncze za 20 min.) No i wszystkim stalym czytelniom mojego bloga - obiecuje poprawe.
Koty łatwo nie wybaczają. Ale podrap Hafiza za uszami ode mnie, dobra?
Dodaj komentarz