Komentarze: 5
Faust? Niech zostanie Faust. Pięść... Czasem wydaje mi się, że walę pięścią życie i wszystkich w nim. Wydaje mi się, że otoczony jestem głupcami, motłochem... Ja jestem ponad, reszta to szmelc. Ostatnio znajduję w sobie dużo energii, aby to zmienić. Zacząłem dostrzegać inne, głebokie oblicze ludzi... Nie chcę wylewać dziecka z kąpielą... I chwalić siebie przed zachodem słońca. Wiecej pokory to raz. Tolerancji - to dwa. Rozumu to trzy.
Poprzednią cześć bloga pisał mój przyjaciel = partner = mąż... Różne definicje opisujące to jak nazywamy się w związkach homoseksualnych. Czasem się wzdrygam przed powiedzeniem 'mam chłopaka' - bo brzmi to dość komicznie, jak chłopak może mieć chłopaka. Nie, chyba sznurówki wyprzedziły buty. Zaczęło to brzmieć dla mnie normalnie. :)
Po kilku zawirowaniach, litrach łez, przygodach (moja wina) jesteśmy na nowo związkiem. Postanowiliśmy być na dobre i na złe. Brzmi to trochę w sposób oklepany - ale tak akurat się to stało/postanowiło. Chyba dowiedziałem się troche o sobie podczas tej zawieruchy angielsko-polskiej oraz po niej (wyjazd, rozstania, powroty, intensywne myślenie, romanse). Nie chcę pisać szczegółów, może kiedy indziej.
Zrobiłem sobie herbatę. Pomyślałęm znowu: trzeba być pokornym wobec życia. Być skromnym i szlachetnym. Staram się z różnymi wynikami. Czasem pytania są za trudne choć siedziałem nad tym całą noc. To bardziej się ma - albo się tego nie ma, można to oszlifować. Coś gdzieś mam... Miałem to zawsze w dupie. Jedna chwila, jeden moment nieuwagi i można zostać kaleką na całe życie.
Lubię ubrać obcisłe rzeczy - jak na medalowego geja przystało - otulony CKone usiaść za sterami auta, puścić bass/muzę i gnać do giętych znajomych. Tylko po co? Dopiero teraz zacząłem nad tym myśleć.
Z pewnością ślepca kroczę przez drogę wyznaczoną mi przez opatrzność. (Nie chcielibyście wiedzieć kto jest autorem tych słów).
Do widzenia.
Ps. A Ciebie kocham. Wiem, że będziesz to czytał.
========================================
Jazda w tamtą-jazda w tą. Drogi nieciekawe. Życiowe są jak warunki drogowe. Nie wiesz kiedy wpadniesz w dziurę. Niektórzy lubią dziury, mówi się wtedy o nich aktywni. Jeśli Ty masz dziurę i podstawiasz ją - jesteś pasywny. Ordynarne...
Opis okrutny, w rzeczywistości to fajna zabawa. Ale, ale. Nie wszyscy geje uprawiają seks analny. A propos: kiedyś Mama (jak się to wydało była okrutna wojna na wyniszczenie, później dyplomatyczne rokowania i rozmowy, skończyło się na pełnej akceptacji) zapytała mnie czy jestem czynny czy bierny. Jak imiesłów....Upał cholerny, choć w biurze mam klimatyzację po wyjściu/wejściu czuję, że jest lato, wyjście na zewnątrz choćby na momencik mnie zniechęca do dalszej pracy. W taką pogodę bardzo lubię się opalać. Mogę mieszkać na plaży. Zwykle drzemię, lezę na plecach, opalam przód. Pleców nie lubię smażyć. Mój chłopak (tak, brzmi normalnie...) nie bardzo lubi słońce czy bezruch związany z opalaniem. Zawsze się spieraliśmy o X: długość leżenia/opalania. Bo to niby do wyliczenia, ale ja zawsze zawłaszczałem matematykę. Przykład. A+B=C C/2=X Zakładając, że potrzeba w ramach A i B to D to: A=5D; B=D --> 5D+D= 6D 6D/2=3D. I to 3D byłoby/jest kompromisem. Natomiast u mnie to D=5 w dalszym ciągu. No ale kretyńsko powiem, że nigdy nie byłem dobry z matmy co CBDU. Co było do udowodnienia.
Byliśmy w ostatni weekend na plaży dla gejowskich golasów. Ale prócz tego, że tam byliśmy (ja zawsze chciałem) natomiast On nie bardzo... podkreślić należy, że wyliczyliśmy to X i D. A jak było? Prócz tego, że słonecznie to miło razem spędziliśmy czas. Przytulaliśmy się, smarowaliśmy oliwką, pływaliśmy, jedliśmy jajka na twardo i jabłka, piliśmy cole i wodę. I odganialiśmy chętnych na przygody seksualne mężczyzn wiekowych w liczbie sztuk: dwie. (Chyba za mocno akcentuję gejowski styl życia, na co dzień nie jest to aż tak widoczne, choć seksualność kształtuje nasze życie; może nazbyt).
Ta plaza to dziwne miejsce, nie bardzo nadaje się to to to nauki tolerancji. To troche burdel ukryty w piasku. Niestety. I można w nim spotkać różnych ludzi. Niekoniecznie zainteresowanych spacerem po plaży. Jak na przykład pewien śpiewak krakowski o imieniu Jacek. Wychodzi z piwnicy wprost na plażę. Łatwo się domyślić kto zacz... Wymieniam go tutaj, bo dla niego twarz i wizerunek w tym plazowym kontekście bytności nie stanowią żadnego znaczenia. Albo może to ta chuć. Ktoś kiedyś powiedział, że jesteśmy pomiotem chuci niebieskiej. Już więcej niczego zdradzać nie będę. Albo nikogo. Każdy ma swoje prawo do bycia sobą. Zastanawiam się czy nie zmienić tej końcówki wpisu. Zrzucę to na upał. I zostawiam. Im sorry Jack. Amen.