Po pracy wróciłem do domu – jak zwykle zreszta, zjadlem maly obiadek. Macka nie było – był u swoich rodzicow. Troszke posprzątałem – ale wiedziałem jak wroci to będzie mala awantura o smieci które znajduja się pod zlewem – no i oczywiście miałem racje. Maciek jak zwykle dostrzega tylko rzeczy które chce widziec, ponieważ nie widział już ze złożyłem pranie i pozmywałem jego talerze ze sniadanie które zostawil.
No ale co – wrócił – i zaczęło się – telefony, smsy – już nawet nie reaguje – mówiąc szczerze to coraz mniej mnie to już zaczyna interesowac, niech robi co chce.
Przeglądając dzis blogi innych zacząłem zastanawiac się po co ja, założyłem swojego. Doszedłem do wniosku ze wiele osob stara się w ten sposób podzielic swoimi problemami i zalazmi. Ja chyba także.. A może to tak wyglada zycie? Sklada się z problemow i zali?
Rozmawiałem z Mackiem, chciałem dzis isc na dyskoteke – ale on nie ma ochoty – zastanawiam się wiec czy nie machnąc reka i samemu sobie zapewnic wieczorej rozrywki. I oto przez chwile przeszla mi szatanska mysl – a może spotkac by się z moim młodym kolega? Ale z 2giej strony: nie wiem czy on będzie chciał? Jestem zbyt leniwy wchodzic dzis z domu (zimno) a poza tym nie odrosly jeszcze moje wlosy lol. Poza tym jutro musze isc odwiedzic rodzicow (ojciec zawsze kiedy jestem w domu – to ma milion problemow z komputerem) i de facto to jest jedyny temat na jaki ze mna rozmawia. Z kolei babcia zamecza mnie mnóstwem jedzenia które we mnie wmusza i ciągłymi zapytaniami – dlaczego tak rzadko ja odwiedzam. Ble. Czasami zastanawiam się dlaczego większość babc jest taka? Czy winika to z ich troski? Czy z braku możliwości realistycznego myslenia? Bo czy ja? (dodam ze nie jestem jakiejs okazalej postury - wysoki, ale i szczuply) mógłbym zmieścić w sobie: (menu z ostatniej 30 minutowej wizyty): obiad składający się z 2ch dan, drożdżówkę, kakao, jabłko, budyn, kilka cukierkow w czekoladzie, a na deser wafelka. Zastanam się tez co będzie jutro – o zgrozo. Ale kocham ja bardzo mocno – nie zaprzeczam.
Wracając do poprzedniego tematu – przeglądając blogi innych znalalzlem 2 ciekawe blogi, o których może pozniej napisze slow kilka.
Maciek wlasnie otworzyl butelke wina – ten to ma spust. Prosilem go tyle razy aby ograniczył picie.. (brzmi jakby był alkoholikiem – ale zapewniam ze jeszcze tak nie jest) w każdym razie – otworzyl butelke wina, rozpalil w kominku i jestem pewien ze w jego mniemaniu zrobil dla mnie wszystko co powinien – to się nazywa prawdziwy romantyzm. A ja pytam się – nie – a ja krzycze – glosem ciszy, gdzie pocałunek? Gdzie uczucie? Czy uczuciem jest buletlka wina? Czy ono zastąpić mi ma chłopaka? A może ogien w kominku? Ide zapalic a ponzniej porozmawiam z moim młodym przyjacielem.
Chcialem napisac w sumie jeszcze slow kilka, ale zostawie to sobie moze na jutro.